Myślisz, że o oświetleniu wiesz wszystko? Że to proste jak drut? No to potrzymaj mi bidon. Dziś zrobimy audyt Twojej wiedzy i sprawdzimy, czy na drodze świecisz przykładem, czy raczej prosisz się o mandat i bliskie spotkanie z asfaltem.
Bo widzisz, tu nie chodzi tylko o to, żeby widzieć korzeń-skrytobójcę na leśnej ścieżce. Chodzi o twarde, niepodważalne i czasem bezlitosne… przepisy polskiego prawa. Zatem, koniec tego ględzenia, jedziemy z konkretami!
Świecisz czy płacisz? Co na to Pan Władza?
Zacznijmy od tego, co mówi najważniejsza księga dla każdego kierowcy, także tego na rowerze – Ustawa Prawo o ruchu drogowym. I od razu obalmy największy mit: nie, nie musisz mieć lampek zamontowanych na rowerze w piękny, słoneczny dzień. Uff, co za ulga, prawda? Ale… diabeł tkwi w szczegółach.
Twój rower MUSI być wyposażony w oświetlenie i musisz go używać w następujących sytuacjach:
- Od zmierzchu do świtu. Proste. Słońce idzie spać, Ty włączasz lampki.
- W tunelu. Niezależnie od pory dnia. Tunele bywają zdradliwe i ciemne jak wnętrze dętki.
- W warunkach zmniejszonej przejrzystości powietrza. Czyli, mówiąc po ludzku: w czasie mgły, deszczu, śnieżycy i innego pogodowego syfu, który sprawia, że widoczność jest do bani.
No dobra, mądralo, ale jakie to ma być oświetlenie? – zapytasz.
I tu dochodzimy do sedna!
Obowiązkowy zestaw imprezowicza, czyli co musisz mieć na rowerze
Wyobraź sobie, że Twój rower idzie na przegląd techniczny. Diagnosta (w tej roli Pan Policjant) sprawdza listę i odhacza:
- Z przodu – co najmniej jedno światło pozycyjne barwy białej lub żółtej selektywnej
- WAŻNE – Może świecić światłem ciągłym LUB migającym! Tak, moi drodzy. Koniec z mitem, że „za migające z przodu jest mandat”. Prawo od wielu lat dopuszcza taki tryb. Więc jeśli chcesz przyciągać uwagę kierowców w mieście jak nowy gravel w sklepie rowerowym – wal śmiało trybem pulsującym!
- Z tyłu – co najmniej jedno światło odblaskowe barwy czerwonej o kształcie innym niż trójkąt
- To jest Twój absolutny MUST HAVE! Ten mały, czerwony gadżet musi być na Twoim rowerze ZAWSZE. W dzień, w nocy, w słońce i w deszcz. Nawet jeśli rower stoi w piwnicy. Jest ważniejszy niż poranna kawa przed długą trasą. Dlaczego? Bo jak padnie Ci bateria w lampce, ten odblask to ostatnia deska ratunku, która odbije światła samochodu i może uratować Ci skórę.
- Z tyłu – co najmniej jedno światło pozycyjne barwy czerwonej
- Podobnie jak z przodu, może świecić światłem ciągłym LUB migającym. Czerwone mrygadełko z tyłu to sygnał dla kierowcy: „Hej, tu jestem, nie wjeżdżaj mi w bagażnik!”.
I to jest święta trójca, absolutne minimum, bez którego lepiej nie pokazuj się na drodze po zmroku.
Chcesz być PRO? Dołóż te świecidełka (nieobowiązkowe, ale zalecane)
Jeśli chcesz podnieść swój poziom bycia widocznym z „jakoś mnie widać” na „cholera, widać go z kosmosu”, to prawo daje Ci kilka fajnych opcji. To nie jest obowiązkowe, ale Twój anioł stróż będzie spał spokojniej:
Odblaski na kołach. Przynajmniej po jednym żółtym odblasku na każdym kole. Fajnie wyglądają w ruchu i mega poprawiają widoczność boczną.
Odblaski na pedałach. Żółte odblaski, które kręcąc się, tworzą ruchomy, przyciągający wzrok efekt.
Pasek odblaskowy na oponie. Coraz więcej opon ma już taki bajer w standardzie. Wygląda kozacko i działa.
Pamiętaj, w kwestii widoczności nie ma czegoś takiego jak przesada. Możesz wyglądać jak choinka bożonarodzeniowa w lipcu, ale dzięki temu nikt nie powie „sorry, nie widziałem Pana/Pani”.
Prawo swoje, a lumeny swoje! Czyli słówko o MOCY światła
No dobrze, wiesz już, że musisz mieć lampkę białą z przodu i czerwoną z tyłu. Przepisy spełnione, policjant się nie przyczepi. Ale prawo nie mówi o jednej, cholernie ważnej rzeczy: jak mocno to światło ma świecić! I tutaj na scenę wjeżdżają, cali na biało (lub żółto selektywnie), panowie LUMENI.
Mówiąc najprościej jak się da: lumen to jednostka mocy Twojej lampki. To dla oświetlenia to, czym konie mechaniczne dla samochodu. Możesz mieć małego fiata, który ledwo zipie pod górkę, i możesz mieć rakietę, która wciska w fotel. Tak samo jest z lampkami. Tani „byleświecik” za dychę może mieć 20 lumenów i owszem, sprawi, że jesteś legalny, ale co najwyżej ostrzeżesz przed sobą ślimaka na ścieżce. Porządna lampa, która ma 500, 800 czy ponad 1000 lumenów, zamienia noc w dzień i pozwala Ci zobaczyć tę zdradziecką dziurę w asfalcie, zanim ona zobaczy Twoje przednie koło.
Ile tych lumenów, żeby nie było ciemno? Krótka ściąga
Żeby dać Ci ogólne pojęcie, o jakich wartościach mówimy, łap tę mini-ściągę. Pamiętaj, to tylko zajawka, bo temat jest szeroki jak Wisła w Warszawie!
- Do ~250 lumenów. To światła typowo sygnalizacyjne. Idealne do miasta, na oświetlone ulice. Chodzi w nich głównie o to, żebyś był widoczny dla innych. Spełniasz obowiązek, ale drogi sobie tym nie oświetlisz.
- 400 – 800 lumenów. To jest złoty środek i najpopularniejszy wybór. Taka moc już konkretnie oświetla drogę przed Tobą. Śmigasz po zmroku poza miastem? Ciemny park? Nieoświetlona droga dla rowerów? To jest zakres dla Ciebie. Zobaczysz przeszkody i będziesz czuł się pewnie.
- 1000+ lumenów. Wjeżdżamy na terytorium zawodowców i nocnych marków. To już nie lampka, to mały reflektor. Jeśli kochasz latać po lesie w środku nocy, ścigać się z dzikami na gravelu i chcesz widzieć każdy korzeń i każdą szyszkę, celuj w takie moce. Wiedz jednak, że taka lampa potrafi oślepić kierowców z naprzeciwka, więc w mieście używaj jej z głową!
To oczywiście tylko wierzchołek góry lodowej. O tym, jak dobrać lumeny idealnie do swoich potrzeb, o rodzajach soczewek, czasach pracy i innych kosmicznych technologiach opowiem w osobnym, dedykowanym wpisie. Obiecuję, będzie jasno!
Ile kosztuje jazda na ciemniaka?
No dobra, a co jeśli masz duszę buntownika i olejesz te przepisy? Cóż, spotkanie z patrolem policji może uszczuplić Twój budżet na nową owijkę czy kolejny super-bidon. Mandat za brak wymaganego oświetlenia może wynieść od 20 do 500 zł. Serio, wolałbyś kupić za to zapas izotoników na cały sezon, prawda?
Ale kasa to jedno. Pomyśl o sytuacji, gdy przez brak głupiej lampki za 50 zł ktoś Cię nie zauważy. Koszty naprawy roweru, leczenia, a w najgorszym wypadku… no, sami wiecie. Nie warto.
Moja rada, tak od serca
Nie oszczędzaj na oświetleniu. Dobra lampka to nie wydatek, to inwestycja w Twoje bezpieczeństwo. Nie musisz od razu kupować reflektora, którym można oświetlić lądowanie promu kosmicznego, ale wybierz coś, co faktycznie oświetli Ci drogę, a nie tylko udaje, że świeci.
I pamiętaj – włączaj te lampki! Nawet jak Ci się wydaje, że jeszcze jest jasno. W szarówce, we mgle, w deszczu – wtedy jesteś najmniej widoczny.
Mam nadzieję, że ten wykład rozjaśnił Wam trochę w głowach. Teraz migiem do rowerów, sprawdźcie swoje oświetlenie i upewnijcie się, że świecicie przykładem!
Do zobaczenia na trasie! I niech moc (lumenów) będzie z Wami!


Dodaj komentarz