Słońce praży niemiłosiernie, asfalt topi się pod oponami, a z Ciebie leje się siódmy, ósmy i dziewiąty pot. Znasz to? No jasne, że znasz. Lato w pełni, a my, zakochani w dwóch kółkach wariaci, wcale nie zamierzamy zsiadać z naszych maszyn. Ale jak kręcić długie dystanse, kiedy żar leje się z nieba, a ryzyko odwodnienia czy przegrzania jest większe niż kolejka po lody w niedzielne popołudnie?
Dziś podzielę się z Tobą moimi sprawdzonymi patentami na to, jak przetrwać na rowerze w upale, czuć się dobrze i nie zrobić sobie kuku. Usiądź wygodnie, złap za bidon z czymś chłodnym i lecimy z tematem!
Operacja „Sahara” – czyli przygotowanie do misji
Zanim w ogóle pomyślisz o kliknięciu w pedały, musisz ogarnąć kilka rzeczy. To nie jest zwykła przejażdżka po bułki do sklepu. To walka z żywiołem, a Ty musisz być do niej przygotowany jak Rambo do misji w dżungli.
1. Wybierz odpowiednią porę – nie bądź jak Ikar!
Największy błąd, jaki możesz popełnić, to wyjście na rower w samo południe. Słońce jest wtedy najwyżej i grzeje z mocą tysiąca farelek. Serio, to proszenie się o kłopoty. Najlepsze pory na długie trasy w upale to wczesny ranek (pobudka o 5:00 rano boli, ale widoki i pustki na drogach wynagradzają wszystko!) albo późne popołudnie/wieczór.
2. Ubranie na cebulkę? Zapomnij!
W upał liczy się jedno: wentylacja. Zapomnij o bawełnianych koszulkach, które po pięciu minutach będą mokre jak szmata do podłogi. Postaw na lekkie, przewiewne i jasne ciuchy z materiałów technicznych. One odprowadzają pot, pozwalają skórze oddychać i odbijają promienie słoneczne. Koszulka z pełnym zamkiem to mistrzostwo świata – możesz ją rozsunąć i poczuć się jak na plaży (prawie). No i kask – koniecznie z dobrą wentylacją. Kask aero zostaw na chłodniejsze dni, chyba że chcesz sobie zafundować przenośną saunę na głowie.
3. Krem z filtrem – Twój najlepszy kumpel!
Myślisz, że „opalenizna na kolarza” jest spoko? Może i tak, ale poparzenia słoneczne już nie. Smaruj się kremem z wysokim filtrem (SPF 30 to minimum, a 50 to już w ogóle luksus). Nie zapominaj o karku, uszach i miejscu nad kolanami – te części ciała dostają najwięcej słońca. Regularnie powtarzaj aplikację, bo pot skutecznie zmywa ochronę.
W trakcie jazdy – czyli jak nie zamienić się w suchara
Okej, jesteś przygotowany, ruszasz w trasę. Teraz zaczyna się prawdziwa sztuka przetrwania.
1. Płyny, płyny i jeszcze raz… elektrolity!
To jest absolutnie kluczowe. W upale pocisz się jak szalony, tracąc nie tylko wodę, ale też cenne elektrolity (sód, potas, magnez). Sama woda to za mało na długie trasy!
- Pij mało, a często. Nie czekaj, aż poczujesz pragnienie – to już pierwszy sygnał odwodnienia. Weź 2-3 duże łyki co 15-20 minut.
- Dwa bidony to mus. Do jednego wlej napój izotoniczny, który uzupełni elektrolity i da trochę energii. Do drugiego może być woda.
- Patent na chłodny napój: W wieczór przed jazdą wstaw bidony do zamrażarki (wypełnione w 3/4). Lód będzie się topił w trakcie jazdy, dając Ci przyjemnie chłodny napój przez dłuższy czas. Możesz też po prostu wrzucić kostki lodu przed wyjazdem.
- Ile pić? Celuj w około 0.5-1 litra płynów na godzinę jazdy, w zależności od intensywności i temperatury.
Co się dzieje, gdy się odwadniasz? Twoja krew gęstnieje, serce musi ciężej pracować, żeby ją pompować, a wydolność leci na łeb na szyję. Zaczynasz czuć się zmęczony, pojawiają się bóle głowy, skurcze mięśni. W skrajnych przypadkach może dojść do udaru cieplnego, a to już nie są żarty.
2. Jedzenie – paliwo dla Twojej maszyny
W upale apetyt często spada, ale jeść trzeba. Skup się na lekkostrawnych przekąskach bogatych w węglowodany.
- Banany: Klasyk, ale niezawodny. Dostarczają potasu, który tracisz z potem.
- Batony energetyczne i żele: Szybkie i łatwe źródło energii.
- Arbuz lub inne soczyste owoce: Na dłuższym postoju potrafią zdziałać cuda – nawadniają i orzeźwiają.
- Słone przekąski: Orzeszki solone czy precelki pomogą uzupełnić sód.
Unikaj ciężkich, tłustych potraw przed i w trakcie jazdy. Trawienie ich to dodatkowy wysiłek dla organizmu, który i tak już ma co robić z chłodzeniem.
3. Chłodzenie reaktora – patenty na orzeźwienie
Czasami picie to za mało. Trzeba się schłodzić od zewnątrz!
Polewaj się wodą – kark, nadgarstki, zgięcia łokci – to miejsca, gdzie naczynia krwionośne są blisko skóry. Polewanie ich chłodną wodą daje natychmiastową ulgę.
Planuj trasę z głową – jeśli to możliwe, wybieraj drogi przez lasy, wzdłuż rzek. Cień to Twój sprzymierzeniec.
Rób przerwy w cieniu – nie bój się zatrzymać na 5-10 minut. Zsiądź z roweru, rozciągnij się, uzupełnij płyny. To nie wyścig (chyba, że jest!), a odpoczynek pozwoli Ci jechać dalej z uśmiechem.
Nasłuchuj sygnałów – kiedy organizm mówi „STOP!”
Musisz być wyczulony na sygnały, które wysyła Ci Twoje ciało. Ignorowanie ich może się skończyć bardzo źle.
Objawy przegrzania i odwodnienia, na które musisz uważać:
- Bóle i zawroty głowy
- Nudności
- Gęsia skórka mimo upału (to bardzo zły znak!)
- Nadmierne zmęczenie, osłabienie
- Przyspieszone tętno i oddech
- Skurcze mięśni
- Ciemny kolor moczu (jeśli masz okazję sprawdzić)
Jeśli poczujesz którykolwiek z tych objawów – NATYCHMIAST SIĘ ZATRZYMAJ! Znajdź zacienione, chłodne miejsce. Pij powoli wodę lub izotonik. Poluzuj ubranie. Jeśli objawy nie ustępują lub się nasilają (wymioty, zaburzenia świadomości), dzwoń po pomoc. To nie jest moment na bycie bohaterem.
Podsumowując…
Jazda w upale może być naprawdę przyjemna, o ile podejdziesz do niej z głową. Pamiętaj, że nie musisz niczego udowadniać. Słuchaj swojego organizmu, nawadniaj się, chroń przed słońcem i ciesz się każdym kilometrem. W końcu o to w tym wszystkim chodzi – o radość z jazdy!
A jakie są Wasze patenty na upalne kręcenie? Dajcie znać w komentarzach!
Szerokości i chłodnego wiatru w plecy!


Dodaj komentarz