Siemanko! Wróciłeś właśnie z epickiej trasy? Błoto chrupie Ci w zębach, endorfiny buzują, a Twój rower… cóż, wygląda jak potwór z bagien. Znałem to. Stawiasz go w kącie, obiecując sobie, że „jutro się tym zajmiesz”. A potem to „jutro” zamienia się w „za tydzień”, a rower zaczyna żyć własnym życiem i hodować nowe formy cywilizacji w zakamarkach napędu.
Stop! Koniec z tym.
Pokażę Ci dzisiaj, jak w prosty i (prawie) bezbolesny sposób zafundować swojej maszynie prawdziwe SPA. Gwarantuję, że po wszystkim Twój rower będzie Ci tak wdzięczny, że na następnej trasie sam będzie podjeżdżał pod górki. No, może trochę przesadziłem, ale na pewno będzie działał ciszej, płynniej i po prostu lepiej. A Ty zyskasz +10 do dumy i +20 do wyglądu na dzielni. Zaczynamy!
Arsenał czyściciela, czyli Twoja apteczka pierwszej pomocy dla roweru
Zanim ruszymy na wojnę z brudem, musimy się uzbroić. Spokojnie, nie potrzebujesz sprzętu rodem z laboratorium NASA. Wystarczy kilka prostych rzeczy:
- Dwa wiadra. Tak, dwa. To nie fanaberia, to patent prosto od mistrzów auto detailingu. Jedno będzie na wodę z szamponem (nazwijmy je „luksusowym jacuzzi”), a drugie na czystą wodę do płukania gąbki („oczyszczająca rzeczka”). Dzięki temu nie będziesz wcierać piachu z powrotem w swoją piękną ramę.
- Zestaw szczotek. Kilka różnych rozmiarów. Jedna twardsza do kasety i łańcucha, druga bardziej miękka do ramy i kół. Przydadzą się, by dotrzeć tam, gdzie Twoje palce nie sięgają. To taki zestaw małego chirurga do zadań specjalnych.
- Dobra gąbka lub rękawica z mikrofibry. Do pieszczotliwego mycia ramy. Bądź delikatny, to nie jest szorowanie przypalonego gara.
- Odtłuszczacz (degreaser). Absolutny „must have”. To pogromca smaru i całego syfu, który oblepia Twój napęd. Bez tego nawet nie zaczynaj.
- Szampon rowerowy (lub samochodowy). Zostaw płyn do mycia naczyń mamie w kuchni. On może być zbyt agresywny dla lakieru i niektórych komponentów. Dedykowany szampon to inwestycja w blask Twojej maszyny.
- Smar do łańcucha. Wisienka na torcie. Mycie bez smarowania to jak umycie zębów bez pasty. Niby czysto, ale coś jest bardzo nie tak.
Akcja! Mycie roweru krok po kroku – z brudasa w lśniącą bestię
Masz już wszystko? No to do dzieła! Cały rytuał podzielimy na kilka prostych etapów.
Krok 1: Przygotowanie stanowiska
Znajdź dobre miejsce – trawnik, podjazd, cokolwiek, gdzie możesz trochę nachlapać. Ustaw rower tak, żeby stał stabilnie. Jeśli masz stojak serwisowy – jesteś królem życia. Jeśli nie, po prostu oprzyj go o ścianę. Spłucz rower delikatnie wodą z węża ogrodowego (ale bez ciśnienia!), żeby pozbyć się luźnego błota i kurzu.
Krok 2: Atak na napęd – serce operacji!
To najbrudniejsza, ale i dająca najwięcej satysfakcji robota. Obficie spryskaj odtłuszczaczem cały napęd: łańcuch, kasetę, zębatki korby i kółeczka wózka przerzutki. Daj mu chwilę, żeby zaczął działać – zobaczysz, jak brud zaczyna spływać. Teraz weź twardą szczotkę i porządnie wyszoruj każdy element. Kręć pedałami do tyłu, żeby łańcuch się przesuwał. Widok czarnej mazi znikającej z Twojej kasety jest lepszy niż oglądanie filmików z wyciskaniem pryszczy. Serio! Na koniec spłucz wszystko wodą.
Krok 3: Piana party dla reszty!
Do jednego wiadra wlej ciepłą wodę i dodaj szampon. W drugim miej czystą wodę. Zanurz gąbkę w „jacuzzi”, umyj kawałek ramy, a następnie wypłucz gąbkę w „oczyszczającej rzeczce”, zanim znowu włożysz ją do wody z szamponem. Myj wszystko od góry do dołu – ramę, kierownicę, siodełko, koła (opony i obręcze). Bądź delikatny, ale dokładny.
Krok 4: Spłukiwanie z czułością
Teraz czas na finalne płukanie. Użyj delikatnego strumienia wody. WAŻNE: Nigdy nie kieruj silnego strumienia z myjki ciśnieniowej (Kärchera) prosto na łożyska – czyli w okolice piast, suportu czy sterów! Woda pod ciśnieniem wypłucze stamtąd smar, a to prosta droga do drogiego serwisu i problemów. Traktuj rower jak przyjaciela, a nie jak brudny chodnik.
Krok 5: Suszenie – klucz do blasku
Myślisz, że to koniec? A gdzie tam! To jeden z najważniejszych etapów. Weź czystą, suchą szmatkę z mikrofibry i dokładnie wytrzyj cały rower. Każdy zakamarek. Dzięki temu unikniesz zacieków i, co ważniejsze, zapobiegniesz korozji. Po takim zabiegu Twój rower będzie lśnił, jak psu… nos w deszczowy dzień.
Krok 6: Smarowanie – ostatnie namaszczenie
Rower jest czysty i suchy. Czas na wielki finał. Weź smar do łańcucha i na każde ogniwo (tak, na każde!) od wewnętrznej strony puść jedną, małą kropelkę. Zakręć kilka razy pedałami do tyłu, żeby smar się rozprowadził. Odczekaj kilka minut, a następnie weź czystą szmatkę i… wytrzyj cały nadmiar smaru z zewnątrz łańcucha! Tak, dobrze czytasz. Łańcuch ma być nasmarowany w środku, w rolkach. Na zewnątrz ma być praktycznie suchy. Dzięki temu nie będzie łapał nowego brudu pięć minut po wyjściu z domu.
Sprawdź także: Mycie roweru na myjni bezdotykowej.
Podsumowanie, czyli czysty rower = szczęśliwy rowerzysta
I gotowe! Spójrz na swoje dzieło. Piękny, prawda?
Cały ten proces zajmie Ci może 30-40 minut, a korzyści są ogromne. Twój sprzęt będzie działał ciszej, biegi będą wchodzić płynniej, komponenty pożyją znacznie dłużej, a Ty będziesz czerpać jeszcze więcej radości z jazdy.
Traktuj to jak rytuał, chwilę dla siebie i dla swojego roweru. Gwarantuję, że jak już raz zobaczysz ten efekt, już nigdy nie pozwolisz, żeby Twoja maszyna zarosła brudem.
No, to co? Wiadra w dłoń i do dzieła!
Źródło zdjęcia: Jan Kopřiva on Unsplash


Dodaj komentarz