Pewnie nieraz, szykując się na rower, patrzyliście w lustro i zadawaliście sobie to egzystencjalne pytanie: „No dobra, kask jest… ale co pod ten garnek?”. No właśnie! Sprawa niby banalna, ale diabeł, jak to w kolarstwie bywa, tkwi w szczegółach. Zły wybór i latem pot leje się po oczach, a zimą czujesz, jakby ktoś ci wbijał lodowe sople w uszy.
Spokojna głowa (dosłownie!), Wasz rowerowy guru jest tutaj, żeby rozkminić ten temat na czynniki pierwsze. Po tej lekturze będziecie wiedzieć, co i kiedy włożyć pod kask, żeby jazda była czystą przyjemnością, a nie walką o przetrwanie.
Po co w ogóle coś zakładać pod kask?
Zanim przejdziemy do konkretów, odpowiedzmy sobie na fundamentalne pytanie – po co?
Higiena i komfort: Czapka czy chusta zbierają pot, dzięki czemu nie zalewa Ci oczu w najmniej odpowiednim momencie (np. na szalonym, szutrowym zjeździe). Poza tym, łatwiej jest wyprać czapeczkę niż szorować całe wnętrze kasku. Twój kask będzie Ci wdzięczny i nie będzie straszył zapachem, jak skarpety po maratonie.
Ochrona przed słońcem: Klasyczna kolarska czapeczka z daszkiem to genialny patent na lato. Daszek chroni oczy przed słońcem, a gdy pada, przed deszczem. Proste i genialne.
Termoregulacja: Zimą dodatkowa warstwa pod kaskiem to absolutny must have. Kaski są projektowane tak, żeby chłodzić głowę, co latem jest zbawieniem, ale zimą… cóż, prowadzi do ekspresowego zamarznięcia mózgu. Odpowiednie nakrycie głowy zatrzyma ciepło i ochroni przed wiatrem.
Co pod kask w zależności od pogody?
Scenariusz #1: Słońce, żar z nieba, czyli lato w pełni
Gdy asfalt faluje od gorąca, a jedyne o czym marzysz, to wskoczyć do jeziora, pod kaskiem też robi się tropikalnie. Co wtedy?
Klasyczna czapeczka kolarska (cycling cap): to jest ikona stylu, kolarski święty Graal. Cieniutka, bawełniana lub z nowoczesnych, technicznych materiałów. Jej mały daszek to mistrzostwo świata – możesz go opuścić dla ochrony przed słońcem albo postawić na sztorc, żeby pokazać światu swoją fantazję i nadmiar watów w nodze. Co więcej, świetnie wchłania pot.
Chusta typu „buff” lub bandana: super uniwersalne rozwiązanie. Możesz to nosić jako opaskę, czapkę, kominiarkę… na co tylko masz ochotę. Wybieraj te z cienkich, oddychających materiałów, które odprowadzają wilgoć. Twoja głowa będzie sucha jak pieprz.
Opaska na głowę: jeśli nie lubisz mieć całej głowy zakrytej, opaska to świetny wybór. Trzyma włosy w ryzach i, co najważniejsze, działa jak rynna dla potu, nie pozwalając mu spływać na twarz.
PROTIP: unikaj jeżdżenia z gołą głową pod kaskiem w upały. Pot będzie kapał na okulary, a paski od kasku mogą nieprzyjemnie wbijać się w spoconą skórę.
Scenariusz #2: Zimo, zimo, zimo… czyli walka o przetrwanie
Jesień, zima, wczesna wiosna. Temperatury w okolicach zera (albo i niżej). To czas dla prawdziwych twardzieli i… dla odpowiedniego sprzętu.
Cienka czapka termoaktywna: To Twój najlepszy przyjaciel na chłody. Musi być cienka, żeby zmieściła się pod kaskiem i nie uciskała. Najlepsze są te z materiałów syntetycznych lub wełny merino. Wełna merino to w ogóle kosmos – grzeje, nawet jak jest wilgotna i nie łapie brzydkich zapachów.
Czapka z membraną przeciwwiatrową (windstopper): Jeśli wieje tak, że chce urwać głowę, czapka z panelem windstopper z przodu (na czole i uszach) to zbawienie. Chroni zatoki i uszy przed przewianiem. Poczujesz się, jakbyś miał na głowie mały, przytulny pancerz.
Kominiarka: Gdy mróz szczypie w policzki, a wiatr tnie bez litości, do gry wchodzi kominiarka. Chroni nie tylko głowę i uszy, ale też szyję i twarz. Pełen pakiet. W niej żaden mróz Ci nie straszny, a na postojach wyglądasz jak operator jednostek specjalnych.
PROTIP: Zimą wybieraj czapki z płaskimi szwami. Grube szwy pod kaskiem po kilkudziesięciu kilometrach mogą sprawić, że poczujesz się, jakby ktoś ci robił trepanację czaszki tępym narzędziem.
Scenariusz #3: Pogoda w kratkę, czyli okresy przejściowe
Wiosna i jesień – potrafią zaskoczyć. Ruszasz w słońcu, wracasz w deszczu i wichurze. Co wtedy?
Tu królują rozwiązania uniwersalne. Cienka czapka kolarska, chusta „buff” albo opaska często wystarczą. Ja osobiście jestem fanem chusty – gdy robi się cieplej, mogę ją szybko zdjąć i schować do kieszonki. Gdy powieje, zakładam z powrotem. Proste i skuteczne.
Na co zwrócić uwagę przy zakupie?
- Materiał: latem szukaj czegoś, co oddycha i odprowadza pot. Zimą – co grzeje i chroni od wiatru. Wełna merino jest świetna na zimę, a techniczne poliestry i poliamidy na każdą porę roku.
- Rozmiar: musi być idealnie dopasowane. Za ciasne będzie uciskać, za luźne będzie się zwijać pod kaskiem, doprowadzając Cię do szału.
- Szwy: jak już wspomniałem – im bardziej płaskie, tym lepiej.
I to w zasadzie tyle! Mam nadzieję, że ten mały przewodnik rozjaśnił Wam w głowach. Pamiętajcie, dobrze dobrane nakrycie głowy to mała rzecz, a potrafi zrobić gigantyczną różnicę w komforcie jazdy. Dzięki niemu Twój rower będzie lśnił z dumy, że ma tak świadomego właściciela.
A Wy, co najczęściej nosicie pod kaskiem? Macie swoje patenty? Dajcie znać w komentarzach!


Dodaj komentarz