Pomykamy na naszych maszynach, katujemy szutry, robimy ustawki na szosie, czy po prostu turlamy się do pracy. Rower to dla nas codzienność. Ale czy kiedykolwiek zastanawiałeś się, dlaczego niektóre rzeczy w Twoim ukochanym szosie, MTB czy składaku wyglądają i działają tak, a nie inaczej?
Dziś zdemaskujemy kilka mitów i rzucimy trochę światła na rowerowe ciekawostki. Gwarantuję, że po przeczytaniu tego tekstu spojrzysz na swój sprzęt z jeszcze większym szacunkiem (i może z lekkim uśmieszkiem). Lecimy!
1. Więcej powietrza w oponach WCALE nie znaczy szybciej!
To jeden z najpopularniejszych mitów, powtarzany jak mantra przez wujka „złotą rączkę”. „Panie, dobij pan na kamień, będzie się lżej jechało!”. Błąd! Totalna bzdura, która może zepsuć całą frajdę z jazdy.
Prawda jest taka, że optymalne ciśnienie zależy od Twojej wagi, szerokości opony i nawierzchni. Zbyt twarda opona, zwłaszcza na nierównym asfalcie czy (o zgrozo!) na szutrze, zaczyna podskakiwać jak piłeczka kauczukowa. Tracisz kontakt z podłożem, a co za tym idzie – przyczepność i moc. Zamiast płynąć po drodze, wytracasz energię na walce z wibracjami.
Odpowiednio niższe ciśnienie sprawia, że opona lepiej „układa się” do terenu, absorbuje drobne nierówności i ma większą powierzchnię styku z podłożem. Efekt? Większy komfort, lepsza przyczepność w zakrętach i, paradoksalnie, niższe opory toczenia na prawdziwych drogach, a nie na idealnie gładkim welodromie.
2. Twój rower to „bezpieczny rower” (Safety Bicycle)
Myślisz, że Twój rower jest po prostu… rowerem? A wiesz, że jego konstrukcja ma swoją oficjalną, historyczną nazwę? To „rower bezpieczny” (ang. Safety Bicycle).
Zanim nasze rowery przyjęły obecny kształt, królowały bicykle – te komiczne potworki z gigantycznym przednim kołem i maciupkim tylnym. Były szybkie, ale piekielnie niebezpieczne. Wywrotka przez kierownicę (tzw. „head” – gleba na głowę) była na porządku dziennym, a hamowanie… cóż, było opcjonalne.
Dopiero pod koniec XIX wieku niejaki John Kemp Starley wymyślił rower z kołami tej samej wielkości i napędem na tylne koło za pomocą łańcucha. Ta konstrukcja była tak rewolucyjnie stabilna i bezpieczna w porównaniu do bicykli, że nazwano ją „rowerem bezpiecznym”. I tak już zostało. Więc tak, jeździsz klasykiem designu!
3. Golenie nóg to nie (tylko) aerodynamika
Gładkie łydy kolarza to temat rzeka. Wszyscy myślą, że chodzi o te mityczne 2 waty zysku na aerodynamice. Owszem, jakieś tam badania wykazały minimalne korzyści, ale prawda jest o wiele bardziej prozaiczna i… trochę bolesna.
Główny powód to higiena i łatwiejsze gojenie ran. Każdy, kto zaliczył porządnego „szlifa” na asfalcie wie, że wyciąganie brudu, żwiru i włosów z otwartej rany jest równie przyjemne, jak słuchanie teściowej opowiadającej o swoich chorobach. Na gładkiej skórze opatrunek trzyma się lepiej, a czyszczenie rany jest o niebo łatwiejsze.
Drugi powód to masaże. Wcieranie olejków i regeneracja zmęczonych mięśni na owłosionej nodze to droga przez mękę, zarówno dla masażysty, jak i dla Ciebie. Ciągnięcie za włosy nie sprzyja relaksowi. Więc tak, gładka łydka to po prostu praktyczność ubrana w tradycję.
4. Standardowy wymiar łańcucha to spadek po imperialistach
Zastanawiałeś się kiedyś, dlaczego ogniwa w Twoim łańcuchu mają dokładnie pół cala (12,7 mm) długości? Dlaczego nie równe 12 mm albo 13 mm w systemie metrycznym, którego używa cały cywilizowany świat?
To historyczna pozostałość po Brytyjczykach i Amerykanach, którzy zdominowali wczesny przemysł rowerowy. Standard pół cala został przyjęty dawno, dawno temu i… tak już zostało. Działał, był prosty w produkcji, a gdy reszta świata zaczęła masowo produkować rowery, łatwiej było zaadaptować istniejący standard, niż wymyślać koło na nowo. To jeden z tych przypadków, gdzie technologia jest tak zakorzeniona w historii, że nikt nie ma ochoty tego zmieniać.
5. Lewy gwint w lewym pedale to Twój anioł stróż
Każdy, kto choć raz próbował odkręcić pedały, wie, że lewy ma „odwrotny” gwint (odkręca się go w prawo, zgodnie z ruchem wskazówek zegara). To nie złośliwość inżynierów, a genialny patent chroniący Cię przed katastrofą!
Chodzi o zjawisko zwane precesją mechaniczną. W dużym skrócie: podczas pedałowania siły działające na gwint powodują, że pedał z normalnym, prawym gwintem powoli by się… odkręcał. Wyobraź sobie, że stajesz na pedały na stromym podjeździe, a tu nagle jeden z nich postanawia opuścić korbę. Auć!
Dzięki lewemu gwintowi w lewym pedale (i prawemu w prawym), siły te powodują jego samoczynne dokręcanie się podczas jazdy. Proste i genialne.
6. Tour de France powstał, żeby sprzedawać gazety
Myślisz, że ten największy wyścig świata narodził się z czystej miłości do sportu i rywalizacji? Cóż, nie do końca. Jego geneza jest czysto marketingowa!
Na początku XX wieku gazeta sportowa L’Auto (poprzedniczka dzisiejszej L’Équipe) miała poważne problemy i przegrywała walkę o czytelników z konkurencyjnym pismem Le Vélo. Redaktor naczelny L’Auto, Henri Desgrange, szukał sposobu na spektakularną promocję. Jeden z jego dziennikarzy, Géo Lefèvre, rzucił szalony pomysł: zorganizujmy wyścig kolarski dookoła całej Francji!
Pomysł chwycił. Pierwszy Tour de France w 1903 roku okazał się gigantycznym sukcesem, a sprzedaż gazety wystrzeliła w kosmos. Tak więc u podstaw największej kolarskiej imprezy leży po prostu dobra, stara walka o klienta.
7. Rowery kiedyś „leczyły” histerię u kobiet
A to już perełka na koniec! W czasach wiktoriańskich, gdy rower stawał się coraz popularniejszy, lekarze… zalecali jazdę na rowerze kobietom cierpiącym na „histerię” i „nerwowość”.
Uważano, że wysiłek fizyczny i „wibracje” pochodzące z siodełka mają działanie terapeutyczne i uspokajające. Oczywiście, dziś wiemy, że to kompletna bzdura z medycznego punktu widzenia, ale fakt pozostaje faktem: rower był jednym z narzędzi, które dały kobietom nową formę wolności i niezależności, co samo w sobie mogło być najlepszym lekarstwem na ograniczenia tamtej epoki.
I jak, zaskoczony? Rower to naprawdę fascynująca maszyna z bogatą historią. Mam nadzieję, że teraz, czyszcząc swój napęd czy pompując opony, uśmiechniesz się pod nosem, myśląc o tych wszystkich historiach.
A może Ty znasz jakieś rowerowe fakty, które wgniatają w siodełko? Daj znać w komentarzu!


Dodaj komentarz