Zapora Jeziora Goczałkowickiego

Zapora Jeziora Goczałkowickiego

Autor:


Publikacja:

Zapora goczałkowicka: co to właściwie jest? (fakty i liczby)

Zapora w Goczałkowicach to zapora czołowa Zbiornika Goczałkowickiego. Jest to kluczowa budowla hydrotechniczna, która spiętrza wody rzeki Wisły. Tak, tej naszej Królowej Rzek, która właśnie tutaj, niedaleko, ma swoje źródła.

Jej budowa miała dwa główne cele:

  1. Zaopatrzenie w wodę: to jest główny powód jej istnienia. Zbiornik Goczałkowicki to strategiczny rezerwuar wody pitnej dla ogromnej części aglomeracji śląskiej (GOP). Mówiąc prościej: miliony ludzi w Katowicach, Tychach, Chorzowie i okolicach mają wodę w kranie właśnie dzięki tej zaporze.
  2. Ochrona przeciwpowodziowa: zapora ma za zadanie „łapać” nadmiar wody, np. z wiosennych roztopów czy gwałtownych opadów w Beskidach, i chronić tereny położone niżej w dolinie Wisły przed zalaniem.

„Metryczka” zapory goczałkowickiej

Typ konstrukcji: to zapora ziemna. Nie jest to lity mur z betonu jak na filmach, ale potężny nasyp ziemny z uszczelnieniem (konkretnie ekranem żelbetowym od strony wody).

Data budowy: zaporę budowano w latach 1950-1956. Kawał historii!

Długość korony: to, co nas interesuje najbardziej, czyli trasa spacerowo-rowerowa na górze, ma dokładnie 2980 metrów długości. Prawie 3 kilometry idealnej prostej!

Wysokość: maksymalna wysokość zapory to 14 metrów nad dnem doliny.

Szerokość korony: cała „góra” ma 12 metrów szerokości, co spokojnie mieści szeroki deptak i niezbędną infrastrukturę.

Głębokość: średnia głębokość wynosi zaledwie około 5 metrów.

Co z samym Jeziorem?

Zapora tworzy oczywiście olbrzymi Zbiornik Goczałkowicki, nazywany „Śląskim Morzem”.

  • Powierzchnia jeziora – 32 km² (to naprawdę dużo!).
  • Pojemność – około 168 milionów m³ wody.
  • Ochrona przyrody – To SUPER ważne! Południowe brzegi jeziora (te, po których NIE da się jeździć) to ścisły rezerwat przyrody „Łęgi nad Wisłą” i ostoja ptactwa. To dlatego właśnie woda jest tu taka czysta i dlatego nie można „objechać” jeziora dookoła.

Praktyczne porady dla rowerzystów odwiedzających zaporę na jeziorze goczałkowickim

Gdzie zacząć i zaparkować?

Najwygodniej jest podjechać od strony Goczałkowic-Zdroju na ul. Jeziorną, parking znajduje się kilkadziesiąt metrów przed wejściem na zaporę. Jednak w weekendy bywa zatłoczony. Można też oczywiście dojechać tu rowerem w ramach większej trasy, np. Wiślaną Trasą Rowerową (WTR), która elegancko przez koronę przebiega.

⚠️ Zasada numer 1: uważaj na „spacerowiczów”

To jest najważniejszy punkt, więc czytaj uważnie.

Zapora to nie jest Twój prywatny tor wyścigowy. W tygodniu, rano, bywa pusto i można trochę mocniej depnąć.

ALE! W słoneczny weekend (zwłaszcza niedzielne popołudnie) na zaporze jest więcej ludzi niż na promocji karpia przed Wigilią. Serio. Są rodziny z wózkami jadącymi na szerokość trzech metrów, dzieci na rowerkach biegowych robiące nagłe zwroty, rolkarze, spacerowicze z psami na długich smyczach i zakochane pary trzymające się za ręce.

Co robimy?

  • ZWALNIAMY! Serio, nie prujemy 35 km/h na centymetry obok pieszych.
  • Używamy dzwonka. Ale nie dzwonimy jak wariaci pięć metrów za plecami, tylko kulturalnie, z daleka, „dzyń-dzyń”, żeby dać znać, że się zbliżamy.
  • Uśmiechamy się. Jesteśmy ambasadorami kolarstwa. Niech nas lubią! Nikt nie lubi „kolarzy-rakiet”, którzy myślą, że są na Tour de France.

Dlaczego warto odwiedzić zaporę na rowerze?

Nas, rowerzystów, interesuje przede wszystkim „góra” zapory, czyli korona. I tutaj, moi drodzy, zaczyna się magia.

Korona zapory to deptak o długości prawie 3 kilometrów. I to nie jest byle jaki deptak!

Po pierwsze: ASFALT. Ludzie, ten asfalt jest tak gładki, że mucha na nim łapie poślizg. Jest równiej niż na świeżo wyprasowanej koszuli na wesele. Nieważne, czy ciśniesz na gravelu, szosie z oponką 25 mm, czy starym góralu – płynie się tam jak po maśle.

Po drugie: WIDOKI. To jest absolutny sztos. Z jednej strony masz bezkresny błękit (lub szarość, zależy od dnia) Jeziora Goczałkowickiego. Widać żaglówki, czuć wiatr we włosach. A z drugiej? Przy dobrej widoczności, czyli jak pogoda łaskawie wyłączy „smog mode”, masz panoramę Beskidów jak na dłoni. Widać Skrzyczne, Baranią Górę… no cudo!

Po trzecie: ZAKAZ RUCHU AUT. Zero smrodu spalin, zero trąbiących kierowców. Tylko Ty, Twój rower i czasami (co opisałem wcześniej) setki innych ludzi.

Wejście na zaporę Jeziora Goczałkowickiego

Podsumowując

Zapora w Goczałkowicach to miejsce absolutnie magiczne i obowiązkowy punkt na mapie każdego śląskiego rowerzysty. Idealne na rozgrzewkę, na spokojny „coffee ride”, na ustawkę ze znajomymi albo na pokazanie komuś spoza regionu, że „u nas też jest fajnie”.

Te 3 kilometry (czyli prawie 6 km w obie strony) to idealna dawka endorfin.

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *